Wszystko miało początek w ostatnią niedzielę "majówki" ,a dokładnie 6 maja. Gdzie na popularnym portalu aukcyjnym(OLX) w mojej okolicy wypatrzyłem okazję roku ,czyli Rometa Flaminga za 120zł. Ktoś sprzedawał na działkach żyrardowskich(dojazd tam to makabra ,powrót jeszcze gorszy) po ponad godzinie błądzenia dotarłem do sprzedawcy po względnym obejrzeniu roweru był on w stanie do remontu(teraz bym go nawet kijem nie ruszył ,ale wtedy była napalony ja cholera na ten rower). Koła scentrowane ,opony kapcie ,luz na torpedo ,brak oświetlenia(znaczy tylna lampka była) rower pokryty warstwą kurzu. Postanowiłem ,że starguję jeszcze z 20zł. Udało się ,mam składak za 100zł. Teraz tylko powrót ,ogólnie rower waży z 17kg i na kapciach ciężko się go prowadzi.
zdj. z aukcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz